Tak, wiem, że z tobą jam nie para,
Z innej przybyłem tu krainy.
Mnie się podoba nie gitara,
Lecz dzikiej zurny dźwięk jedyny.
Wiersze me czytam nie w salonie
Ciemnym sukienkom i ubraniom,
Lecz wodospadom w głazów łonie,
Smokom, obłokom nad otchłanią.
Jak smagły Arab chcę w oazie
Przypaść do wody, pić namiętnie.
A nie jak rycerz na obrazie,
Wpatrzony w gwiazdy, czekać smętnie.
I nie w pościeli umrę czystej
Przy konsyliarzu, notariuszu,
Lecz w rozpadlinie przepaścistej,
Tonącej w pogmatwanym bluszczu.
Aby nie w raj wejść odsłonięty,
Którym protestant się zachwyca,
Lecz tam, gdzie krzykną: «Powstań» — święty
Męczennik, zbir i wszetecznica.
Да, я знаю, я вам не пара,
Я пришел из иной страны,
И мне нравится не гитара,
А дикарский напев зурны.
Не по залам и по салонам
Темным платьям и пиджакам —
Я читаю стихи драконам,
Водопадам и облакам.
Я люблю — как араб в пустыне
Припадает к воде и пьет,
А не рыцарем на картине,
Что на звезды смотрит и ждет.
И умру я не на постели,
При нотариусе и враче,
А в какой-нибудь дикой щели,
Утонувшей в густом плюще,
Чтоб войти не во всем открытый,
Протестантский, прибранный рай,
А туда, где разбойник, мытарь
И блудница крикнут: вставай!